Google Website Translator Gadget

środa, 17 listopada 2010

Początek świąt

Dzisiaj pierwszy dzień świąt. Na ulicach ani żywego ducha, tylko owcze odchody (yak!) Najgorsze jest jednak to że wszystkie sklepy, zakłady, restauracje (dosłownie wszystko) było pozamykane. Nie mogłem więc kupić niczego do jedzenia. Wszyscy albo wyjechali z Denizli albo siedzieli w meczecie odświętnie ubrani. Nie tak jak w krajach chrześcijańskich czasem bywa, że przykładowy pan Zdzisiu przyjdzie do kościoła po paru głębszych a większość w ogóle oleje sprawę i bądź chleje wodę bądź idzie się zabawić. Po drodze z kościoła pana Zdzisia zaczyna znowu suszyć więc wstąpi do Żabki albo innego sklepu, który jest otwarty (właściciel przecież może otworzyć jak ma takie widzimisię) by kupić coś orzeźwiającego. Jednak czy głęboko czy prawie w ogóle nie wierzący muzułmanin przestrzega tradycji i zachowuje "przepisy" dotyczące obchodzenia świąt. Na szczęście po południu otworzyli centrum handlowe więc mogłem zakupić trochę żywności lecz nigdzie nie było chleba więc mam problem. Może za późno poszedłem albo przez święta w ogóle nie będzie. Jeszcze mi został prawie cały ale mam nadzieje że jak wcześniej pójdę to może dostanę. Jak nie to trzeba będzie przymusowo pościć.  Tak w ogóle to wszędzie można było spotkać albo wiszące skóry, albo grillowane mięcho bądź flaki w workach w śmietnikach. Niemalże wdepnąłem w jednego takiego flaka będąc na spacerze z Elvisem wieczorem. Poniżej zdjęcie pana z samochodem pełnym pozostałości po owcy i innych ciekawych jej części.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz