Google Website Translator Gadget

czwartek, 9 czerwca 2011

Nie do wiary

Proszę państwa, blog został odblokowany. Nie wiem jak, kto jest za to odpowiedzialny ale ciesze się z takiego obrotu sprawy. Nie wiem czy jest sens dalej go prowadzić gdyż straszne zaległości się narobiły (nie pisałem z pół roku). Jak mi się zechce to coś skrobnę :)

wtorek, 5 kwietnia 2011

Ups. Blokada. Zmıana adresu bloga

Po problemach powstałych z blokowania bloga przez turecki rząd, udało mi się załadować stronę przez bramkę proxy i znów jestem w akcji ;) Zawsze gdy ktoś zamieści jakieś niewygodne informacje to cały serwis jest blokowany. Wcześniej tak było z YouTube, teraz z wszelakimi blogami. Ale nic to, zawsze znajdzie się sposób na obejście blokady :D Pisze ten post na komputerze kolegi, gdyz na moim komputerze moge tylko przegladac (przez proxy) ale nıe moge nıc publıkowac. Zatem od tej pory zapraszam na nowego bloga pod adresem www.pawelwturcji.wordpress.com

wtorek, 8 lutego 2011

Co się działo od ostatniego posta

Wspomnę pokrótce o najważniejszych wydarzeniach od ostatniego postu czyli odkąd opisałem zabawę bożonarodzeniową. Zacznę od Sylwestra bo to było dość ciekawe przeżycie. Impreza była w domu Serhata (TN manager, który ściągnął mnie do Denizli), a który mieszka z 10 min drogi ode mnie. Na imprezie była większość ludzi z tutejszego LC, a także kilku praktykantów. Właściwie to był tylko alkohol, 2 czy 3 paczki chipsów i worek popcornu na 20 albo i więcej osób. Wobec czego można sobie wyobrazić  jaki był efekt końcowy (ja sam zjadłem dosłownie z 2 chipsy i garść popcornu.) Naszą kolekcję obrazuje poniższe zdjęcie

Miałem okazję poznać ludzi z tutejszego AIESECA, gdyż jakoś nie było w ogóle żadnej integracji, spotkania, imprezy czy czegoś w tym stylu. No ale w sumie dobrze, że poszedłem gdyż nawiązałem cenne przyjaźnie i teraz często ze sobą korespondujemy a czasem nawzajem odwiedzamy się w chałupach. Poniżej przedstawiam parę zdjęć z tej imprezy (ominąłem te drastyczne :)) Strasznie dużo jest zdjęć z alkoholem w tle gdyż nie wiadomo dlaczego niektóre osoby chciały strasznie dużo fotek tego typu (uraz z dzieciństwa czy co? :) )
Po lewej Serhat a po prawej Anka (z Kaliningradu), z którą czasem chodzę do restauracji, i odwiedzamy się czasem, gdyż mieszkamy około 5 min drogi od siebie
Osoby z AIESECA: Egemen, mój dobry przyjaciel, czasem przychodzą z Serhatem do mnie do szkoły gdyż musieli przyprowadzić nowych praktykantów (3 dziewczyny tylko czemu znowu z Chin; były chyba przez tydzień w szkole i tyleśmy je widzieli) i Ayca - lider wymiany przychodzącej


Begüm, Ali, Ayca i Serhat


Bardzo fajne zdjęcie, gdyż są prawie wszystkie osoby, które były na imprezie. Nie będę pisał o wszystkich; wymienię prezydenta tutejszego LC (pierwszy z lewej dolny rząd) i dwóch Hindusów, co też się zaprzyjaźniliśmy (ale niestety wyjechali już)

Te miny określają nasz stan :)



To jest charakterystyczny taniec, bardzo popularny w Turcji tańczony do muzyki słyszanej w tle zwanej Apachi müziqi. Wszyscy go tańczyliśmy. Po prostu na ogół Turcy siedzą sobie bezproduktywnie ale jak słyszą tą muzykę to zaczynają szaleć. No a potem padliśmy: ja śpię na siedząco na kanapie, a Hindus na mnie. Około 3 - 4 trzeba było się zbierać do domu ;)

W Trzech Króli były urodziny Gökhana. Jak przystało na prezydenta cały AIESEC się zebrał na wspólnym świętowaniu. Ja dojechałem koło 22 bo pracowałem tego dnia. Pub, w którym się zebraliśmy, nazywa się Güzel Sanatlar co tłumaczy się jako Sztuki Piękne. Podobno większość ludzi już poszła zanim przyszedłem. To ile musiało ich tam być skoro naliczyłem z 20 czy 30 osób, które jeszcze tam były. Nie wiem kto wpadł na "genialny" pomysł by siedzieć na dworze przy grzejnikach. To dla palących miało być jakby nie mogli oni wyjść sobie na papieroska, ale z drugiej strony nie wiem czy byśmy się wszyscy pomieścili w środku. Po symbolicznym piwku najpierw tłumaczyliśmy Gökhanowi, jak wyglądają stosunki damsko-męskie poza Turcją (zwłaszcza w Europie), gdyż w tym kraju emancypacja nie posunęła się bardzo do przodu przez te wszystkie stulecia. Następnie udaliśmy się do biura AIESECA, gdyż podobno autobusy już nie jeździły. Tam nastąpiła kontynuacja celebracji (więcej piwek). Po jakimś czasie zrobiło się nudno i dość gorąco więc my praktykanci (w sumie 5 osób - ja , Ukrainka, Hindus i jeszcze dwie Hinduski) udaliśmy się do innego pomieszczenia. Tam trochę potańcowaliśmy AIESEC dances, tańce hinduskie a także latynoskie (moja taka mała pasja), gdyż akurat miałem przy sobie odtwarzacz. Okazało się, że Ukrainka ma takie same zainteresowania jak ja więc daliśmy razem pokaz sexy latino dance ;) No i zachwycała się moim brytyjskim akcentem :p Niestety Hindusi wyjechali dnia następnego, a Ukrainki też już nie ma i nie było nam dane spotkać się powtórnie. Tak czy inaczej cała zabawa skończyła się o 5. W sumie to my już mieliśmy dość, więc wzięliśmy taksówkę po pojechaliśmy do domu.

Hindusi, których poznałem na imprezie sylwestrowej też mieli wyjeżdżać wkrótce, więc spotkaliśmy się w centrum handlowym, gdzie także są gokarty i kręgielnia by tam trochę pobawić się zanim pojadą. Tam poznałem także innych jeszcze Hindusów, Indonezyjczyka i Brazylijczyka. Obecnie pozostał tylko ten ostatni i jak to Brazylijczyk flirtuje ze wszystkimi dziewczynami. Potem trzeba było wrócić z powrotem a to już nie było takie proste ja przyjechanie w tamtą stroną. Trasy autobusów są nielogiczne wiec łatwo można się zgubić. Tak też się stało w moim przypadku. Autobus mnie wywiózł na jakieś zadupie. Postanowiłem wysiąść gdyż trochę za długo już jechałem i w ogóle nie poznawałem okolicy. Zatem trzeba było trzeźwo myśleć. Chcę dzwonić..... komórka mi pada. Trzeba czekać na autobus w drugą stronę, patrzę jedzie; widzę Lise-Çinar na wyświetlaczu trasy więc myślę spoko bo znam mniej więcej te rejony. Zabrałem się więc tym autobusem i po jakimś czasie wiem gdzie jestem. Patrzę: dolmuş, które jedzie do mojej siedziby. Zatem cyk wysiadam i idę w kierunku trasy tegoż pojazdu. Jeździ on co parę minut, więc zaraz nadjechał następny. Nie było czasu by zajść do domu więc od razu podjechałem pod szkołę a spóźniłem się oficjalnie tylko 5 min. Ale w sumie nic się nie stało bo moi studenci dopiero się zbierali. Jednakże od tej pory, niechętnie zapuszczam się w tamte rejony, a z tego co wiem nie tylko ja mam problemy z powrotem stamtąd transportem miejskim.

Przez parę dni mieliśmy dość chłodno w mieście - przez jakieś 2 tygodnie no i znowu spadł śnieg.  Na domiar złego, studenci mieli przerwę międzysemestralną więc moi ziomale też wyjechali do siebie. Jak się okazało, wyłączyli kaloryfery co jakoś dziwnie zaowocowało brakiem ciepłej wody, więc trzeba było sobie jakoś radzić :( Jak pech to pech. W sobotę jeden domownik wrócił i włączył gaz i patrzcie państwo - jest ciepła woda. No i akurat musiało się zrobić cieplej ja ogrzewanie zostało włączone (obecnie mamy 10 - 14 st; słoneczko, czyste niebo, no czasem jakieś chmurki wyskoczą)

Poznawanie nowych ludzi ciąg dalszy... Poznałem kolejną Rosjankę, która miała mieszkać u nas ale zdecydowała się na zostanie w mieszkaniu, gdzie mieszka Anka. Trochę kręcą nosem na swoich współlokatorów - Chińczyków, więc wspólnie ich obgadaliśmy jak się udałem do dziewczyn po odbiór kluczy. Jak Chińczycy przyszli to zrobiło się trochę dziwnie więc udałem się z powrotem do domu.

Następnego dnia znowu się spotkaliśmy w tym samym pubie, o którym pisałem. Świętowaliśmy urodziny jednej Ukrainki. Oczywiście jako człowiek z zasadami i o dobrych manierach postarałem się o prezent co dla mnie nie było niczym dziwnym jako że nie idzie się przecież na urodziny, gdziekolwiek by nie były z pustymi rękami. W sumie solenizantka i jeszcze jedna Rosjanka nieźle się wstawiły - 5 lampek wina.  No ale przecież wino tak nie działa jak "poważniejszy" alkohol. No ale był torcik a po torciku wódeczka korciła. Niestety zarówno ja jak i "gwiazda wieczoru" byliśmy zawiedzeni po wypiciu tego czegoś co tylko lekko pachniało wódką. No ale było minęło. Oprócz dziewczyn było jeszcze dwóch Turków. Oczywiście nie obyło się bez seksistowskich uwag, flirtu i dwuznacznych wypowiedzi - chleb powszedni takich imprezek. Oczywiście dziewczyny musiały się pilnować gdyż nie wiedziały czy akurat rozumiem co mówią po rosyjsku czy nie. Część z nas jechała w tą samą stronę więc zabraliśmy się samochodem. Wysiadłem ja i moje "sąsiadki" i rozeszliśmy się do domów. Miały sprawdzić one czy wszystko jest w porządku u nich w mieszkaniu, bo wcześniej nie było ogrzewania i światła, i w razie czego miały wpaść do mnie. Wszystko, niestety ;P,  było w porządku i tak zakończyłem dzień po 2 nad ranem. A następnego dnia trzeba było o 8 wstać...

piątek, 31 grudnia 2010

Christmas party 2010

Od lewej: Alicja, jedna z uczennic i Hanna (nauczycielka - Amerykanka z Austrii)
No cóż... Urządziliśmy sobie małą uroczysta kolację w Boże Narodzenie. Ponieważ w Turcji, jak oczywiście w innych krajach muzułmańskich nie obchodzi się oczywiście tych świąt (ale oczywiście choinki w sklepach i akcesoria świąteczne są ogólnie dostępne) nie było uroczystej oprawy, ozdób itp. Nawet potrawy były zwyczajne no ale jak mówili starożytni: z braku laku.... ;) Urządziliśmy też sobie obdarowywanie prezentami, zawsze jakaś namiastka prawdziwych świąt. Byli wszyscy nauczyciele z English Life a także osoby zaprzyjaźnione (uczniowie można powiedzieć). Muzyka była tradycyjna .... turecka. Wszyscy Turcy ją znają i klaszczą oraz śpiewają razem z orkiestrą. Jedzenia w sumie było mało, alkoholu też w sumie: pół butelki wina na osobę w przeliczeniu na piwo i rakı. Właściwie to były przystawki i jedno danie główne. Ale w sumie wszyscy dobrze się bawiliśmy. Zamieszczam zdjęcia z tej imprezy. Można je także oglądać na Facebooku (wiadomość przede wszystkim dla tych, którzy posiadają konto).
Od lewej: Carol (nauczycielka - Szkotka), Chinka (w sumie nie pamiętam dokładnie skąd się tu wzięła, chyba jakaś znajoma tych dwóch gości po prawej)

Od lewej: Dwaj przyjaciele szkoły; Zeynep - manager/nauczyciel w English Life; Emine (uczennica można by rzec)

Od lewej: znowu Emine, Abdullah (już o nim pisałem) i Can - mąż Nadii - jednej z naszych nauczycielek

Ja oczywiście, Olcay ( z którym czasem chodzę na piwko) z żoną

Ja i Lukas


Emine, Abdullah i ja

Emine i Abdullah









Większość osób już opisałem; ta ruda dziewoja to Nadia - jedna z nauczycielek





wtorek, 21 grudnia 2010

Pogoda

Muszę podzielić z wami nowinkami o pogodzie gdyż zdarzyła się rzecz niezwykła w Denizli. Otóż w sobotę 11 grudnia spadł pierwszy śnieg od... 7 lat. Oczywiście temperatura była odpowiednio niska. Było chyba Z -4 czy -5  wtedy. Oczywiście nie miałem zimowej odzieży takiej jak kurtka, buty, czapka, szalik, rękawiczki. Turcy wpadli w panikę: grube kurtki, szaliki, wielkie rękawice i oczywiście było zdecydowanie mniej ludzi na ulicach. Śmieliśmy się że śnieg oznacza dla Turków: Siedź w domu! Żadnych piaskarek, opon zimowych itp. nie ma w tej części Turcji. Oczywiście były spóźnienia wśród uczniów i absencje. W English Life na dodatek zepsuła się dmuchawa z ciepłym powietrzem, więc ludzie siedzieli przy kaloryferach, niemalże siadając na nich. Oczywiście drzwi były zamknięte i otwierało je się tylko na dźwięk pukania. Na nieszczęście u mnie w domu nie działały jeszcze kaloryfery, a tureckie okna nie są uszczelniane więc było naprawdę zimno nie tylko na zewnątrz ale także wewnątrz mieszkania. Jednakże od następnego dnia temperatura zaczęła wzrastać i zaczęło padać całymi dniami zatem cały śnieg stopniał 2 dni później a temperatura zaczęła gwałtownie wzrastać. W tych dniach nie zazdrościłem Polakom, którzy borykali się z -20 st. mrozu. Od piątku czy soboty zaczęło nawet grzać słońce, a dzisiaj nawet było z 15 stopni w dzień. Oczywiście Turkom zimno, siedzą w grubych swetrach lub kurtkach na zajęciach i karzą sobie włączać dmuchawę w salach. Mnie tam ciepło jest. Pocieszam się myślą, że w Polsce jest znacznie zimniej. Poniżej zamieszczam zdjęcia i krótkie filmiki gdzie widać wciąż zaśnieżone szczyty gór.
Tak wyglądała niedziela po padaniu śniegu przez całą sobotę

Wtorek po intensywnych deszczach
Ten sam dzień, inne ujęcie


Piątek i szczyty gór niedaleko mojego mieszkania

Inne szczyty, ten sam dzień




Dzisiejszy dzień: niebieskie niebo i cirrusy (chmury pierzaste dla mniej wtajemniczonych lub białe obłoczki dla jeszcze mniej wtajemniczonych
To też zdjęcie z dzisiaj, tylko z Elvisem na balkonie

niedziela, 19 grudnia 2010

Trochę nowości

Nie pisałem dość dawno bo mieliśmy mały problem z internetem. Po prostu mieliśmy za wolne łącze na 5 osób. Zatem jak któryś z użytkowników nadużywał transferu, wtedy inni nic nie mogli robić. Wyszło na to że to ja jestem temu winny, gdyż najwięcej obciążałem łącze. Dlatego kupione zostanie, albo już zostało, szybsze łącze. W ogóle muszę wyznać że Turcja to kraj monopolistów. Większe działy gospodarki skupione są w rękach kilku firm lub nawet osób. Nie ma zatem większej konkurencji. Gaz, internet, prąd, służby medyczne, wodociągi, telefonia stacjonarna są obsługiwane przez jedną firmę zatem nie ma miejsca na prywatne inne korporacje. Oczywiście monopoliści narzucają ceny a jakość usług nie zawsze jest zadowalająca. Aydem (prąd) - większa burza = brak prądu, rachunki wysokie; gaz - rachunki wysokie a czeka się z miesiąc albo i dłużej by panowie łaskawie przyszli i podłączyli albo by przyszli w ogóle jak coś potrzeba; TTNet (Internet jak można się łatwo domyślić, ale także telefonia i chyba też w telewizji maczają palce) - rachunki wysokie :), wolne łącza i niezbyt atrakcyjne pakiety; PTT - poczta + telegram + telefonia (wiadomo o co chodzi) - małe klitki, pełno ludzi no i nie dostałem się do środka więc nie wiem jak się sprawuje ta instytucja ale ceny są w porządku z tego co przeglądałem w internecie. Oczywiście są też oligarchowie tutejsi tacy jak Koç, Sabancı którzy kontrolują gospodarkę (energia, transport, edukacja, petrochemia, AGD, RTV itp.) Nawet potentaci w przemyśle spożywczym, ale naprawdę jest przekrój od nabiału, przez słodycze, makarony, kończąc na musztardach. Wielka trójka to 
       






Ten najwyżej to zdecydowanie lider, ten niżej po lewej znacznie gorzej sobie radzi, a ten trzeci to raczej produkty z niższej półki. Są też produkty produkowane przez sieci handlowe jak u nas produkty Carrefoura, TiPa albo Eco. Tutaj są produkty sieci MIGROS ale nie inaczej niż w Polsce, często nie ustępują jakością (a czasem i ceną a niektóre produkty są nawet droższe) tym markowym. Chleb też w sumie jest jeden a nie jak w Polandzie: baltonowski, regionalny, czy jakiś tam jeszcze inny. Są oczywiście inne rodzaje: ciemny, z ziarnami czy jakieś tam jeszcze inne dla smakoszy (chleba? - trochę dziwnie to brzmi) podobnie jak u nas Schulstad czy coś w tym rodzaju ale zapakowane w workach i umieszczone na innych stoiskach.

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Garść informacji

Nie pisałem ostatnio z dwóch powodów. Po pierwsze nic ciekawego tak na prawdę się nie dział, a po drugie nie miałem internetu przez parę dni i musiałem używać tego w pracy, a przecież nie przesiadywałem tam całym dniami. Niestety robi się coraz chłodniej w mieście ale i tak koło 13 stopni na plusie, w porównaniu z Polską to jesienna pogoda. Mamy już w sumie trójkę nowych nauczycieli. Same kobiety, mała dyskryminacja co nie ? Jestem ja i jeszcze Amerykanin Lukas ale on tylko na pół etatu robi. Jednak straszne rzeczy one robią z tego co słyszałem gdyż nie miałem okazji zobaczyć jak prowadzą zajęcia bo mam przecież swoje w tym samym czasie. Albo mówią niewyraźnie swoim akcentem (jedna Szkotka, druga Austriaczka która siedziała przez wiele lat w Ameryce no i Rosjanka). Albo nie wiedzą co mają robić albo robią np 19 stron nowej pracy podczas gdy max 9-10 jest dopuszczalne, uczą się pytań na pamięć zamiast normalnie je przeczytać z książki. Mieliśmy różne głosy niezadowolenia od uczniów. Ja natomiast zbieram pochwały z tego co powiedział mi szefo, który wpadł tak na chwile pokazać szkołę paru gostkom z Izmiru. Tak to bywa jak się ma normalny trening a nie po prostu bierze się ludzi z ulicy i każe się im uczyć tylko dlatego że mówią po angielsku. Próbowaliśmy z Alicją wytłumaczyć im wszystko, pisaliśmy co mają robić i jak ale bez praktyki "na sucho" wg mnie nie można odnieść sukcesu. Np uczniowie prosili mnie żebym to ja przeprowadził egzamin (i tak tylko 2 osoby zdały z których jedna ledwo.) Nie wiem co teraz - być może jeszcze raz powtórka stage'a. Trzeba pogadać z Abdullahem. Aha.... Był także mecz gdzie grali między innymi uczniowie, Abdullah i parę innych osób. Drużyna Abdullaha przegrała...