Google Website Translator Gadget

środa, 3 listopada 2010

Kolejny cięzki dzień - wtorek 2 listopada

Zaduszki też nie należały do najłatwiejszych. Znowu miałem prywatnego ucznia nie wiem dlaczego ponieważ wg planu nowa nauczycielka ma go mieć ale tylko ten tydzień ma być taki pokręcony (mam nadzieję). Przyszedłem na 11.30 i normalnie zaczęliśmy lekcję ale po chyba 15 minutach przyszłą Zeynep i powiedziała żeby się wstrzymać 15 minut bo nowa nauczycielka nie zdążyła na autobus czy pociąg czy coś tam, a miała obserwować moje zajęcia. Czekamy do 12 a tu nic; ja nie było jej tak nadal jej nie ma. Czas wykonać telefon. Okazało się że się zgubiła i nie wie jak dojść do English Life. Po próbach określenia jej lokalizacji ( z pomocą jakiegoś Turka która akurat gdzieś tam przebywał obok niej) ustaliliśmy gdzie ona się znajduje. Więc razem z Abdullahem i uczniem (który wcześniej postawił mi kawę podczas naszego oczekiwania) pojechaliśmy samochodem tego drugiego po naszą nauczycielkę. W sumie było chyba z 45 min obsuwy zanim zaczęliśmy lekcję. A musiałem zaczynać od początku więc te 15 min było zmarnowane. Tak że miałem chyba z 20 czy 25 min przerwy z godziny wg planu. Oczywiście zajęcia o 14.30 przebiegły bez zakłóceń jak zwykle. No i w końcu dziewczyny miały szkolenie z metody. chociaż zostały rzucone na głęboką wodę wieczorem - jedna stage 6 chyba a druga 10). Ja jak wychodziłem ze szkoły bylem przygotowany na to że wezmę stage 3 więc przejrzałem szybko książkę. Abdullah postawił mi lunch na wynos ponieważ powodu obsuwy nie poszliśmy w ciągu planowanej godziny : 2 adana tavuk Şiş - czyli wołowe kebaby zawinięte w naleśniczek. Do tego trochę pikli: ogórki konserwowe, które smakują inaczej niż nasze (bardziej słodkie i nie czuć w ogóle octu) i małe ostre papryczki (nie wiem jak się nazywają bo u nas w Polsce ich nie ma). W sumie bardzo dobrze że tak się stało. A dlaczego to zaraz opowiem. Po drodze kupiłem 3 Efesy żeby wypić z kolegami co też dostarczyło mi nie lada zmartwień (o czym tez powiem). Wracam do domu i zjadam te tavuki i zacząłem gotować makaron spaghetti jednak w trakcie gotowania zabrakło prądu (a kuchenka jest na prąd jak na razie), potem na 10 sekund włączyli a potem znowu nie było. Zatem zostawiłem ten niedogotowany makaron bo już musiałem wychodzić na zajęcia. Potem okazało się że mam zajęcia ze stage'm 1 nie trzecim (super, grafik zmienił się w trakcie 3 godzin) od tego z pracownikami z firmy Aydem, która właśnie zajmuje się dostawą energii elektrycznej ale nie mogłem im wygarnąć za częste braki prądu; nie tylko dlatego że to moi uczniowie ale także ponieważ nie znali angielskiego na tyle by mnie zrozumieć. Czyli ten lunch od Abdullaha był zbawienny dla mnie gdyż inaczej nic bym nie zjadł. Oczywiście było zamieszanie kto gdzie ma uczyć, problemy ze zrozumieniem że uczniowie mają się 2 (!) razy podpisać pod SWOIM imieniem, chociaż pokazywałem gdzie i ile palcami.  Ale nie ma co zbytnio się na ten temat rozpisywać. Ważne jest to że mój makaron wylądował w koszu także zjadłem co innego co było w lodówce. Potem przyszło z czterech kumpli moich koleżków i jakaś mini impreza była. Oczywiście były problemy ze spaniem bo nie zamknęli drzwi od dużego pokoju a także ja nie mogłem zamknąć swoich bo miał jeden albo dwóch spać u mnie. Do tego nie umieją mówić szeptem by uszanować że ktoś próbuje spać.No ale trudno bo dzisiaj mam na 19.30. Ale się nieźle wku....łem jak zobaczyłem dzisiaj rano, że moje piwa "zniknęły". Nawet mi jednego nie zostawiły skurczybyki. 9 lir poszło się gonić. Więcej już nie kupię im i będę gdzieś chował swoje. Drastyczne sytuacje wymagają drastycznych środków jak mawiają Anglicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz