...... W piątek, 19.10 było Dzień Republiki: w sumie nic specjalnego - sklepy otwarte, tylko flagi wywieszone. Przez cały dzień nic się nie działo, ale wieczorem poszliśmy do kawiarni na małe pyfko. Przybyło potem jeszcze parę osób a w międzyczasie leciał mecz między Fenerbahce a drużyną z Bursy (miasto rodzinne mojego współlokatora). Efekt końcowy - 1:1. Trochę dziwnie się czułem ponieważ nikt w sumie nie mówił po angielsku w stopniu komunikatywnym. Kto chciało coś zapytać to prosił Sercana o przetłumaczenie. Ale ogólnie rzecz biorąc było miło. Dzieciaki kręciły się wokół, robiąc furorę wśród ludzi znajdujących się w kawiarni (Właściwie z dwa mniejsze kluby nocne by się tam zmieściły w środku). Ceny wygórowane, ale podobno to centrum spotkań towarzyskich. Zobaczymy co z tego wyniknie.
..........Dzień dzisiejszy - Sobota 30.10 obfitowała w wydarzenia. Najpierw gdy przyszedłem do szkoły okazało się że jest jakiś zjazd aieseca i mieli jakieś obrady czy coś tam. No i w końcu poznałem Serhata - TN managera który załatwił mi match z English Life. Oczywiście musiałem zacząć później zajęcia bo przyszłą jedna osoba a mieliśmy mieć powtórzenie i egzamin. Oczywiście powtórzenie się przeciągnęło z powodu zbyt wolnego odpowiadania na pytania (jak zwykle). Potem egzamin - oczywiście zaczęliśmy z opóźnieniem i, o zgrozo' część I gdzie trzeba było wpisać tak lub nie robiliśmy do 12.30 a powinniśmy skończyć całe zajęcia o 12. W ogóle egzamin który max powinien trwać 40 min nie został ukończony ponieważ z pół godziny zajęła ta właśnie część. I zaczęło się teraz pytanie wzajemne (po turecku oczywiście) co znaczy to pytanie i myślenie bez końca, wielokrotne powtarzanie pytań, jedna dziewczynina nawet usiłowała sprawdzić w książce. Albo się wie albo nie. Nie ma co przeciągać tego w nieskończoność. Mają przecież napisane w książkach tłumaczenie wszystkich słów, a poza tym mieli tydzień na powtórkę materiału, co i tak przecież robimy na każdych zajęciach. No dobra... Jutro pozostałe części. Przez to nie miałem przerwy, gdyż miałem przejąć grupę stage'a 6 (tylko troje uczniów) gdyż Zeynep - ich nauczycielka pojechała odebrać nową nauczycielkę z dworca, a która, jak się okazało, nie mogła przyjechać, o czym nie powiadomiła ani szkoły w Izmirze (skąd ja wysłano) ani naszej. Dopiero po jakimś czasie telefon włączyła (bo wcześniej był wyłączony!) i Zeynep usłyszała że dopiero jutro się zjawi. Złe pierwsze wrażenie (Brytyjka podobno, znamy takie). Potem się okazało że mam mieć jeszcze jedne zajęcia zajęcia (4 godziny mają w soboty) czyli siedziałem w szkole do 16.30 nie przygotowany na taka ewentualność : głodny i zmęczony. No ale poszedłem do domu, zostawiłem swoje klamoty i poszedłem w poszukiwaniu strawy. Zawsze chciałem spróbować Kokoreç - takie tureckie Haggis, tylko że na ostro i z podrobów jagnięcych jeżeli dobrze pamiętam. Oczywiście trochę po turecku, trochę po angielsku ubiliśmy w knajpie interes i dostałem na wynos bułkę z wkładką + ściereczka nawilżająca (w każdej nawet najmniejszej knajpce mają swoje ściereczki) + cola, słomka i serwetka i udałem się do domu żeby spożyć mój późny "obiad", który wyglądał tak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz